Wakacyjna miłość

Kończą się wakacje. W powietrzu już trochę czuć jesień. Kończą się też wakacyjne miłości i przyjaźnie. Czy miałeś okazje kiedyś przeżyć taką wakacyjną miłość albo przyjaźń, która przetrwała do dzisiaj?

Ja przez ten krótki weekend byłam świadkiem rodzącej się przyjaźni i powiem Ci, strasznie fajnie było to obserwować.

Byliśmy ze znajomymi na przedłożonym weekendzie sierpniowym w Górach Stołowych. Zatrzymaliśmy się w rodzinnym niewielkim pensjonacie.

Podczas śniadania obserwowaliśmy bawiące się w ogrodzie i skaczące na trampolinie dzieciaki. Prawie nastolatki. Myślę, że miały tak 11 – 12 lat. Trzech chłopaków i jedna dziewczyna, spotkali się przypadkiem. Ona miała piękne warkocze, on z twarzy był bardzo mądrym chłopcem. Skojarzył mi się z Natem, smerfikiem który chodził boso. Był bardzo miły i potrafił porozumiewać się ze zwierzętami. W pensjonacie ratuje kota wyciągając mu przy nas kleszcz z sierści, gdzie każdy z dorosłych jakoś brzydził się to zrobić. Widać, że bardzo imponuje to dziewczynce.

Obserwuje jak cała paczka ściga się, wbiega i zbiega z dużej górki. On jej pomaga wygrać wyścig, tuż przed metą popycha ją za plecy by była pierwsza. Gdy zbiegają z górki, łapię ją za rękę by się nie przewróciła. Ale nawet jak już zbiegli, no jakoś nie chcieli puścić tych rąk. Dobrze im było tak.

Zbliżała się niedziela – czas wyjazdu. Każdy rozjeżdżał się w swoją stronę. Chłopiec do ostatnich chwil bawi się z dziewczynką, aż wołają go rodzice, którzy w spakowanym samochodzie czekają na niego.

On się ociąga, przedłuża wyjazd jak może, zmienia buty przy samochodzie. Dziewczynka w warkoczach wychodzi go pożegnać. Mów:

– szkoda, że już jedziesz – będę za tobą tęsknić.

Chłopiec – Ja za Tobą też.

I wpadają sobie w ramiona. Zwyczajnie przytulają się do siebie. Spontanicznie. Trwa to krótką chwilę.

Akurat ja pakowałam swoje rzeczy do samochodu i cała scena rozegrała się za niewielkim krzakiem, więc jej nie widziałam. Widziałam tylko zarysy ich sylwetek, ale nie chciałam patrzeć. To była ich chwila. Ich prywatna scena pożegnania. Taka czysta niczym nie zmącona.

Rodzice chłopca też nie patrzyli, czekali na niego w samochodzie. Dali mu ten czas. Wiedzieli, że jest to ważne dla niego.

Dziewczynka krzyknęła do nich

– Do widzenia, szczęśliwej podróży!

I poszła, a chłopiec wsiadł do auta rodziców.

 

Cała nasza czwórka słyszała ten dialog. I każdemu z nas nie schodził uśmiech z twarzy. Zaczęliśmy wspominać pierwsze przyjaźnie i miłości.

Ciekawe czy ich przyjaźń przetrwa próbę czasu?