Znów to zrobiłam – poszłam na studia

Znów to zrobiłam – poszłam na studia.

 

Od mojej ostatniej edukacji na uczelni minęło prawie 9 lat. Chciałam uzupełnić moje wykształcenie o psychologię. Długo się na tym zastanawiałam czy robić takie studia i po co mi one w ogóle, ale poszłam za ciosem i wewnętrznym głosem. W końcu zawsze się tym interesowałam, a rozwój osobisty to mój konik. Chciałam zdobyć bazę, fundament by móc o tym spokojnie mówić i pomagać ludziom.

Wybrałam uczelnie – padło na SWPS. Dużo o niej czytałam i znalazłam odpowiedni kierunek dla siebie czyli – Psychologię dla Magistrów i Licencjatów. Pięć lat nauki robię w trzy lata, w trybie zaocznym. Jak tylko rekrutacja ruszyła złożyłam dokumenty.

Nadszedł październik i początek nauki. Jak jest? Jest FANTASTYCZNIE !!!! Serio i całkiem szczerze podoba mi się tu wszystko ( no może oprócz statystyki, bo niestety nie zaliczyli mi tego przedmiotu z poprzednich studiów ( za duża przerwa od studiowania) ) Pierwszy dzień można powiedzieć czułam się trochę nie swoja, bo tradycyjnie na wykład przyszłam z zeszytem i długopisem. 60% sali robiła notatki na laptopie. Jednak ja zostałam przy moim staroświeckim przyjmowaniu wiedzy 😊

W kilku punktach postaram Ci się opisać co najbardziej podoba mi się w tym studiowaniu:  

  1. Ludzie – studenci na roku są bardzo zróżnicowanie pod kontem wiekowym i przeżytych doświadczeń i edukacji. Mam na roku Panię po pięćdziesiątce, które jak mówią odchowały dzieci i poczuły, że przyszedł czas na nie, jak i takie, które są z rocznika 1994. 70 % roku to kobiety. Każdy przyszedł na te studia z inną motywacją i nadzieją. Są osoby po informatyce, ASP, dietetyce, bankowości, prawie, literaturze, położne …… można wymieniać długo. Przez tą różnorodność dziedzin, poglądów i wieku tworzymy naprawdę ciekawy mix.

  2. Normalne podejście – są to zupełne inne studia niż pamiętam. Dziewięć lat temu gdy kończyłam magistra, wykładowca miał zawsze rację i był „Panem”. Nikt nie onieśmielał zadać mu pytania na wykładzie, albo co najgorsze wchodzić w nim jakąkolwiek polemikę. Tu jest na odwrót. Wykładowcy wręcz zachęcają do tego by się z nimi nie zgadzać, a na wykładzie jest często morze rąk by zdać pytanie. Zdążyło się nawet, że jedna ze słuchaczek zarzuciła wykładowcy, że przez prezentowanie takich badań utwierdza stereotypowe podejście do kobiet.

Co mnie fascynuje w dyskusję wdają się zarówno osoby po trzydziestce, czterdziestce jak i te 25- letnie. To fantastyczne! My potrzebowałyśmy lat doświadczenia, przepracowania a te młode osoby już mają tą odwagę w sobie. Wiedzą, że każdy jest równy. Że tak samo oni (wykładowcy) są dla Nas, jak i my dla nich. Mają już tą pewność siebie, na którą moje pokolenie musiało pracować. Są bardzo świadomi.

  1. Jesteśmy EKO – bardzo dużo ludzi przychodzi na wykłady z własnymi kupkami termicznymi, lub bidonami. Bardzo mnie cieszy, że nie produkujemy nadmiernego plastiku, bo student wiadomo, trochę kawy wypija w ciągu dnia. Ogromna grupa to również weganie lub wegetarianie.

  2. Świetni wykładowcy  i prezentowanie tematu – na uczelni często siedzę od 8:15 do 21:00, a mimo to nie wracam specjalnie zmęczona. Myślę, że jest tak dlatego, że te zajęcia są BARDZO inserujące, a wykładowcy starają się podać nawet skomplikowaną wiedzę w przystępnym sposób. Na zajęciach oglądamy dużo filmów i analizujemy ( diagnozujemy) z czym zmaga się główna postać. Ta wiedza po prostu zostaje. Wykładowcy to czynnik praktycy. Większość z nich pracuje jako aktywni terapeuci bądź trenerzy umiejętności miękkich.  Dużo rzeczy mi się również powtarza i utrwala z biznesowych książek, które czytałam ( 7 nawyków skutecznego działania, analiza SWOT,  czy temat porażki)

  3. Społeczność – przepraszam, że to napiszę, ale jednak „za moich czasów” Facebooka nie był taki silny. Dzisiaj komunikujemy się głównie w zamkniętych grupach, wrzucamy materiały, korzystamy z Google dysk. Ludzie bardzo są tu życzliwi i udostępniają swoje notatki w wirtualną przestrzeń. Na SGGW moją najlepszą przyjaciółką była Ilona, która chodziła na wykłady i od niej miałam notatki, ale wiem, że na SGH za kserowanie notatek nawet się płaciło. Albo niektórzy pisali notatki kolorowym długopisem, żeby tylko nikt od nich nie mógł kserować. Tu jest wręcz na odwrót, każdy dzieli się tym co ma. Dzięki temu studiuje się bardzo przyjemnie.
  1. Mobilność – uczelnia wykorzystuje nowinki techniczne. Slajdy z wykładów są dostępne na „Wirtualnej uczelni”. Do zaliczenia przedmiotów student robi również dużo e-learningów. Wysyłamy pracę również wykorzystają z platformy, nie trzeba biegać po całej uczelni i wystawać pod dziekanatem. Wszystko jest on-line. Szybko łatwo i przyjemnie.

Podsumowują mój wpis, wszystko na SWPS jest dla mnie nowe. No może prawie wszystko, nowe nie jest to, że ……. trzeba się uczyć 😊

Dla mnie psychologia to zupełnie inna dziedzina nauki, nowe pojęcia. Od lat siedzę w finansach, na początku technikum ekonomiczne, licencjat z ekonomii, magister z finansów. Dlatego zagadnienia, pojęcia, definicje są dla mnie nowością i ciekawością. Ale nie boję się, przecież ciekawi mnie człowiek a psychologia to nauka o człowieku, jego rozwoju, emocjach, tego jak patrzy na świat.

Mam też takie przemyślenia, że bardziej człowiek docenia i rozumie studia jak już coś przeżył. Wie co chce robić i co go interesuje. Na licencjacie mało kto chodził na wykłady, to była garstka osób. Tu czasami ludzie siadają na schodach bo nie ma już miejsca. Człowiek po trzydziestce jest chłonny wiedzy i inaczej ją przyjmuje z zainteresowaniem. Zasada 3 Z  (Zakuć, Zaliczyć, Zapomnieć) tu nie działa. I bardzo mnie to cieszy! To jest po prostu świadome studiowanie. Nikt tu nie przyszedł bo rodzice mu kazali, albo, że wypada mieć jakiś papier. Mam wrażenie, że każdy jest tu poszukujący, wolny i ciekawy świata i ludzi.

Jestem pełna entuzjazmu, energii i optymizmu ! Trzymajcie kciuki  😊

Zapraszam poniżej na małą fotorelację.

You need to add a widget, row, or prebuilt layout before you’ll see anything here. 🙂