Warto pomagać

Dlaczego warto pomagać? – relacja z działania w Szlachetniej Paczce 

Miałam przyjemność być w tym roku wolontariuszem. Wcześniej dużo czytałam o Szlachetnej Paczce, bardzo odpowiadała mi cała idea mądrej pomocy. Chciałam sprawdzić, jak wygląda ten projekt od środka. Wysłałam zgłoszenie. Po chwili przyszedł do mnie e-mail – miałam wypełnić swoją motywację, dlaczego to robię – jaki mam w tym cel, co jest w tym dla mnie ważne. Zdziwiło mnie to, ale ok. Potem był następny krok – e-learning – o mądrej pomocy i całej idei.

Pomyślałam sobie – fajnie, jeżeli ktoś chce zostać wolontariuszem, ma dobry warsztat.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie był koniec – czekała mnie następnie rozmowa rekrutacyjna, a po niej, jak wszystko będzie w porządku, jeszcze
8-godzinne szkolenie.

Wow – dużo tego – trzeba być naprawdę zmotywowanym, by nie odpuścić, bo to wszystko przecież to też czas. Ale co tam – idę, w końcu powiedziałam A, to powiem i B, i cały alfabet jak będzie trzeba.
Rozmowa okazała się naprawdę profesjonalna, a szkolenie było dla mnie miłym zaskoczeniem.

Pracowaliśmy głównie na emocjach, jakie mogą się pojawiać u wolontariusza w momencie, gdy pracuje z rodzinami. Czego może się spodziewać, że prawdziwa bieda jest dumna, jakie sytuacje mogą nas spotkać. Emocje w Paczce są najważniejsze, mądre pomaganie jest najważniejsze.

Po szkoleniu czekał mnie jeszcze do wypełnienia kolejny e-learning. Musisz wiedzieć, że wolontariusz odwiedzający rodziny jest naprawdę dobrze przygotowany. To ciekawy i skuteczny system.

Czas na rozpoczęcie pracy, czyli odwiedzanie rodzin. Idąc do konkretnego domu nie wiesz, co zastaniesz, nie wiesz, z czym się spotkasz; wchodzisz tam i wnikasz w ich historię, ich choroby, nieszczęścia, wypadki i biedę. Wsłuchujesz się. Często już sama rozmowa jest dla nich ważna – bo ktoś chciał w końcu ich wysłuchać.

Pamiętam jeden telefon, po spotkaniu z Panią Agnieszką:
(Ja) – Pani rodzina jest w systemie – przeszła pierwszy proces, jeszcze nie wiem, czy znajdzie się darczyńca, ale pół drogi mamy za sobą.

(Pani Agnieszka) – Dziękuję za tą informację, ale to nic. Wie Pani co – dla mnie ta rozmowa była bardzo ważna, nie wiedziałam, że syn tak ładnie o mnie myśli i mówi. To było dla mnie bardzo ważne.

Podczas spotkań z rodziną pytam o różne rzeczy. Szablon rozmowy w Paczce jest bardzo przemyślany. Pytam o sytuację dzisiaj, co do niej doprowadziło, ale pytam również o talenty rodziny, o ich mocne strony, z czego są dumni. Zawsze znajdzie się coś, co ich umacnia, a o czym zapomnieli. U Pani Agnieszki było tak, że jak zapytałam o talenty, to wymieniła wszystkich członków rodziny, oprócz siebie. Na szczęście rozmowie przysłuchiwał się jej syn.

– Ja Pani powiem – mama przepięknie śpiewa – kiedyś chodziła do chóru i to jej sprawiało wielką radość.

To tylko jedna z wielu historii.

Na wywiadach u rodzin trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte. Są osoby, którym pomoc Paczki wcale nie pomoże, a raczej utwierdzi je w przekonaniu, że są świetne w kombinowaniu. Są rodziny, które uważają, że im się należy, albo oszukują np., że w zeszłym roku nie dostali paczki. Bardzo dobrze to weryfikujemy. Wolontariusz jest przygotowany i potrafi wychwycić różne rzeczy. Oczywiście takie osoby nie trafiają do Szlachetnej Paczki.

Bądź pewny, że jeżeli widzisz rodzinę opublikowaną na stronie, to będzie to mądra pomoc i warto takiej rodzinie zrobić paczkę. Uwierz mi, naprawdę jest to dobrze sprawdzane.

Dużym wyzwaniem była dla mnie tzw. Paczka Przygody. To uruchomiony po raz pierwszy w tym roku projekt, w ramach którego wolontariusze z dużych miast jadą do małych wiosek, gdzie Szlachetna Paczka jeszcze nie dotarła. Zgłosiłam się do tego projektu, ale nie wiedziałam, co mnie czeka. Pojechałyśmy z czterema dziewczynami do Czeremchy – gminy pod białoruską granicą. Tam odwiedzane domy wyglądają zupełnie inaczej. Większość nie ma łazienki, spotkałam i takie, gdzie woda nie była podłączona. Pani Ewa z 60-letnią matką czerpie wodę ze studni do prania i gotowania. Czas się tu zatrzymał. W większości rodzin dzieci wychowywane są przez matki. W wioskach, które  odwiedziłyśmy był przede wszystkim problem z pracą. Ilość sklepów spożywczych w których te kobiety mogą pracować jest ograniczona. Mężowie owych pań albo siedzą w więzieniu, albo są pozbawieni praw rodzicielskich, albo zapili i słuch po nich zaginał.  Ot – takie zwykłe życie codzienne…

W takich miejscach Szlachetna Paczka jest wielkim wydarzeniem i jest bardzo potrzebna. Zrozumiałam to podczas finału, kiedy pojechaliśmy zapakowanym busem z paczkami do rodzin. Byłam trochę niewyspana po 3 godzinach drogi, kiedy wjechaliśmy busem do pierwszej rodziny na podwórko – to rodzina wielodzietna, mamy dla nich 66 pięknie zapakowanych prezentów. To jedna z największych paczek, z jakimi się spotkałam – składała się cała szkoła.

Wychodzi do nas na czarno ubrana kobieta i mówi:

– Dobrze, że przyjechaliście, ale ja wcale się nie cieszę z tej paczki…

(Ja) – A dlaczego się Pani nie cieszy?

– Bo dwa dni temu pochowałam jedno ze swoich dzieci.

Zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział, co ma powiedzieć ani co zrobić. Milczenie przerwała kobieta.

– Ale przynajmniej pozostałe dzieci się ucieszą. Może niech Państwo to rozpakują.

W milczeniu rozpakowywaliśmy busa. Kobieta była widać trochę przytłumiona – może na lekach uspakajających. Gdy zobaczyła, ile tego wnosimy, trochę zmienił się jej nastrój. – O

Matko Kochana – tyle tego! – O matko Kochana – dzieci patrzcie, zabawki dla Was! Dobrze, zajmę się rozpakowywaniem, to nie będę myślała, będę miała co robić. – O matko, ile tego!!

W domu było czysto, ale tak trochę pusto, same podstawowe rzeczy. W pokoju wisiała jeszcze czarna koszula na wieszaku, należąca do męża kobiety. Dzieci były skromnie ubrane: 4-letnia dziewczynka w brązową sukienkę robioną na drutach.

Wnoszone prezenty zajęły prawie dwa pokoje, a dzięki temu, że każdy był owinięty papierem świątecznym, w pomieszczeniu zrobiło się jakoś bardziej kolorowo. Kobieta z wielką ciekawością sprawdzała, co jest w kartonach. I wciąż powtarzała: – O matko, ile tego!

Dzieci odpakowywały zabawki. I to było coś innego, niż znam. Bo gdy odpakowały jedną – od razu się nią bawiły. Nie otwierały innych prezentów, jakby myślały, że tylko ta jedna rzecz jest dla nich. I tylko nią się bawiły, cieszyły się właśnie z tego prezentu. Pomogłam dziewczynce uruchomić gadającego psa. Poszła z nim do kuchni, usiadła na krzesełko i tak mistycznie się na niego patrzyła. Głaskała go, a jak otwierał psyk to wsadzała mu paluszki do pluszowego nosa. Bardzo delikatnie. Niezwykłe było móc na to patrzeć. Na radość w oczach tego dziecka. Po chwili przytuliła zabawkę i powiedziała: – To będzie mój piesek, kocham go.

Syn pomógł mamie rozpakowywać prezenty – gdy wyjmował coś z kartonu, krzyczał: – To dla ciebie mamo – szampon, to dla Ciebie mamo, płyn do szyb, to dla Ciebie mamo, krem, oooo, to dla Ciebie mamo…
Wolontariusze i kierowcy, wszyscy długo patrzyliśmy na to, co się dzieje w tym domu. Jaka jest radość i co tak naprawdę sprawiła nasza wizyta. Patrzyliśmy tylko, ale nikt nie odezwał się do siebie ani słowem… Słowa były zbędne.

To tylko jedna z wielu historii wręczania paczek rodzinie. Jest ich wiele i każda z nich jest inna. Nieraz emocji możesz nie zobaczyć. Puszczają wtedy, gdy wolontariusz i wszyscy sobie pójdą, a rodzina cieszy się z paczki we własnym gronie. Przeżywa to w sobie i ze sobą. I trzeba to uszanować.

Jeżeli mnie pytasz, czy warto się angażować w wolontariat i projekt Szlachetna Paczka, to odpowiadam Ci z całą mocą, że TAK. Bez względu na to, czy chcesz być po stronie darczyńcy czy wolontariusza, zrób to. Chcę żebyś wiedział, że masz wpływ. Masz wpływ na to, jak będą wyglądały święta tych ludzi, ale nie tylko – masz wpływ na to, że zostali zauważeni i docenieni. Wiedzą, że nie są sami na tym świecie. To jest coś więcej niż prezent.

Rola Wolontariusza w Paczce jest bardzo ważna – jest on łącznikiem miedzy potrzebującym pomocy, a potrzebującym tą pomoc okazać i dać.

Moi Darczyńcy to wspaniali ludzie; dopieścili każdą paczkę i każdy prezent. Gdy jednemu z moich Darczyńców przesłałam relację z wręczenia paczki – dostałam takiego sms`a:

– Bardzo Pani dziękuję za informację – poryczałam się… prezenty były od Mikołaja, przecież on istnieje, nie mogło być inaczej J bardzo się cieszę, że im się podobało – fantastyczna rodzina.

My – wolontariusze jesteśmy dostarczycielami emocji, bo tak naprawdę po pomaganie i po te emocje przychodzimy do Paczki.

I teraz deser.

Szczerze powiem, że chciałam ten mój wolontariat utrzymać w tajemnicy. To miał być mój wolontariat i moje emocje, które w nim przeżywam. Nie miałam zamiaru się tym z nikim dzielić, chwalić, publikować zdjęć. Nie o to mi chodziło. Ale zmieniłam zdanie po jednej rozmowie z moim znajomym.

Na wigilii z przyjaciółmi podszedł do mnie Marcin:

– Edyta, dzięki, że opowiedziałaś mi o tej Szlachetnej Paczce. Dzięki Tobie pomogliśmy jednej rodzinie i to było fantastyczne. Utwierdzałaś mnie w tym, że jest to naprawdę dobry projekt. Pierwszy raz organizowaliśmy paczkę. Dużo dobra wydarzyło się dzięki Tobie.

– Ooo , dzięki, naprawdę? Fajnie, że mi o tym mówisz.

I w ten sposób zmieniłam zdanie. Zrozumiałam, że byłam samolubna w tym swoim myśleniu, że właśnie odwrotnie – powinnam szerzyć ideę mądrej pomocy.

Dzięki, Marcin za te słowa, bez Ciebie nie powstałby ten artykuł!

Ps. Dziękuję wszystkim spotkanym na drodze w projekcie Szlachetna Paczka, dziękuję wszystkim wolontariuszom z rejonu Warszawa Wola. Dziękuje moim Darczyńcom. Dziękuję moim przyjaciołom za to, że przyjechali na Finał paczki i nosili prezenty. Dziękuję mojemu Partnerowi, że wspierał mnie w tym wolontariacie. Wszyscy jesteście ważni i potrzebni  🙂

WESOŁYCH ŚWIĄT !!